Pomarańczarnia

Urien Fawning

Główna część Wielkiej Oranżerii. Oszklona, wysoka rotunda, ze środka której strzelają ku sklepieniu zwarte korony drzew pomarańczowych, mandarynek i kumkwatów.
Pomarańczarnia to świetne miejsce do spędzania wolnego czasu, wśród zapachu cytrusów i chłodnej wilgoci błąkającej się w zakamarkach ciepłej przestrzeni.

Sheena Sargeant

Obie Gryfonki weszły do oranżerii. W środku było okropnie ciepło i pusto, więc Sheena bez skrępowania zdjęła z siebie sweter.

Michelle Johnson

Michelle usiadła na podłodze rozglądając się wszędzie, jakby ten pokój był cudem świata.

Sheena Sargeant

- Nie byłam tutaj od czasów czwartej klasy - powiedziała bardziej do siebie niż do koleżanki. Połżyła się na rozgrzanej posadzce i wyciągnęła jak kotka. - Nie chcę zimy, chcę lato. I Afrykę.

Michelle Johnson

- Ja w ogóle chciałabym przez całe życie mieć lato i wiosnę. Żebym mogła oglądać każde narodzenie rośliny w moim domu... Kurcze, rozmarzyłam się... - Położyła się na podłodze i skuliła w kłębek.

Sheena Sargeant

Sheeena przewróciła się na brzuch i zaśmiała.
- W Hogwarcie powinien być basen. Nie wiesz może kto w tym roku z piątoklasistów został prefektem?

Michelle Johnson

- Nie mam pojęcia. A z tym basenem to dobry pomysł. No, ale cóż. W marzeniach. - obróciła się w stronę koleżanki i westchnęła głęboko. Przed nikim się nie otworzyła i chyba się na to nie zanosi.
Poczuła, jak po jej policzku spływa łza, więc szybko, mając nadzieję, że koleżanka nie zauwazyła, ją otarła i uśmiechnęła się.

Sheena Sargeant

Gryfonka niczego nie zauważyła - miała przymrużone oczy i próbowała sobie przypomnieć nazwiska nowych prefektów. Z młodszymi zawsze szło łatwiej.
- Spokojniutko, szybko pójdzie, za kilka dni będziemy się pluskały w basenie łazienki prefektów.
Radoście zamachała nogami w powietrzu i spojrzała badawczo na Michelle.
- A jak tam z Tomem? Gdzie poszedł na uczelnię? - zapytała, myśląc o chłopaku Gryfonki z zeszłego roku.

Michelle Johnson

- Tom? Nie wiem. Nie kontaktował się ze mną. Później okazało się, że znalazł sobie dziewczynę nową gdzieś w Los Angeles. Ech. Zawsze miałam pecha. - Westchnęła głęboko i spojrzała na opwoce cytrusów. Niektóre były już dojrzałe. Zerwała sobie pomarańczę i swoimi paznokciami ją obrała.
- Chcesz? - podała połówkę koleżance.

Sheena Sargeant

Shee wzięła pomarańczę i podziękowała, po czym wsadziła sobie jeden kawałek do buzi, z bezgranicznym wyrazem szczęścia na sympatycznej twarzyczce.
- Ale jak to? Byliście razem tacy szczęśliwi! - Zdziwiła się, wciąz machając nogami w rytm jakiejś niesłyszalnej melodii. - A to cham - podsumowała zachowanie chłopaka.

Michelle Johnson

- Ja zawsze na takich trafiam, także się nie martw. - Uśmiechnęła się pogodnie i wzięła kawałek pomarańczy do buzi. Niestety wzięła go tak, że gdy ugryzła, sok z owocu prysnął na Sheenę. Czarnowłosa zaczęła się głośno śmiać.

Sheena Sargeant

Dziewczyna wytarła z twarzy sok.
- No ładnie, teraz będę pachnieć pomarańczą - mruknęła, udając śmiertelnie obrażoną. - Wiesz, robimy wielką akcję swatania. Amelii podoba się pewien Krukon, a i Thru... pamiętasz Thrudy? Puchonka. Też jest samotna, a przydałoby się to zmienić - plotła wesoło, zjadając kolejny kawałek pomarańczy.

Michelle Johnson

- Którejś można Frisa wcisnąć, bo chłopak nie wie co to znaczy "dziewczyna" - zaśmiała się pod nosem.

Sheena Sargeant

- Nie znam żadnej pierwszoklasistki oprócz Lucy, a jej nigdy nie życzyłabym takiego chłopaka. Wybacz, ale twój brat jest... nieco dziwny. Może ta drugoklasistka, co tak za nim lata? - Sheena rozmarzyła się, przymykając oczy. - Możnaby ich tak zamknąć razem w schowku woźnego, przez przypadek, oczywiście.

Michelle Johnson

- Która, bo ja już się nieco gubię w tych wszystkich naszych koleżankach. - Uśmiechnęła się. - A i to NA SZCZĘSCIE nie jest mój brat, ale troszkę daleki kuzyn - sprostowała wypowiedź Sheeny, po czym pomyślała nad obrazkiem Frisa z dziewczyną w schowku.
- To jest dobry pomysł.